To bardzo wyświechtane powiedzonko, powtarzam sobie po obejrzeniu "Magnolii". Dlaczego? Niektóry bohaterów osądziłam bez doszukiwania się przyczyn ich destrukcji. Stuknięta narkomanka, dupek-szowinista, szalona choleryczka etc. Jakże słabo i żałośnie moja postawa wyglądała w świetle późniejszych zdarzeń. Jeśli jakąś mądrość na pewno warto zachować po tym filmie, to na pewno tą mówiąca o wstrzemięźliwości w wydawaniu wyroków. Zanim przyznamy sobie prawo do oceniania kogokolwiek, zadajmy sobie trud i zacznijmy od prześwietlenia siebie.

A co do pozostałych wartości "Magnolii". Piękna utwory! Chociaż momentami dźwięki mające na celu budowanie napięcia działały mi na nerwy, rozpraszały, taki zabieg prawdopodobnie był celowy.

Fantastyczny Cruise! On naprawdę zaczyna wskakiwać do mojego TOP5 ulubionych aktorów. Zresztą jego rola w "Magnolii", jakże niesamowicie oddaje jego obecnie położenie. Ludzie myślą, że go znają, że wszystko o nim wiedzą. Wiedzą?